Starty modeli EDF "z ręki" były dla mnie od zawsze problematyczne. W najlepszym przypadku zapewniały dodatkowe emocje, w najgorszym godziny nadprogramowej pracy i czasem niespodziewane wydatki. Wraz ze zwiększaniem skali problem narasta, ale istnieje na szczęście proste i tanie rozwiązanie.
Od zawsze lubiłem modele z napędem EDF - prawdopodobnie to sentyment z dzieciństwa do wojskowych odrzutowców - takie filmy jak "TopGun" czy symulatory lotu z 8-bitowego Atari odcisnęły trwały ślad na mojej osobowości. Jak to mówią czym skorupka za młodu nasiąknie...
Z napędami tunelowymi jest jednak poważny problem. Oprócz "bezwładności" napędu (chwilę trwa zarówno jego rozpędzenie jak i zahamowanie) główną uciążliwością jest fakt, że w większości konstrukcji strumień powietrza z turbiny nie opływa powierzchni sterowych modelu. W konsekwencji podczas startu, nawet przy pełnej mocy silnika, zanim wypuszczony z ręki model nabierze prędkości nie mamy prawie żadnej kontroli nad jego sterami. Przy cięższych modelach dochodzi jeszcze problem wygody dla wyrzucającego - model trzeba trzymać mocno, bo rozpędzona turbinka ma dużą moc, a jednocześnie często nie bardzo jest go za co chwycić - wyrzucić model prosto jest naprawdę trudno, a kilkukilogramowy samolot naprawdę ma wielką ochotę czym prędzej spotkać się z ziemią. Poniżej filmowa kompilacja z kilku niezbyt lub całkiem nieudanych startów:
Rozwiązanie problemu jest tanie i proste - hol gumowy. Wojtek już kilka lat temu zachęcał mnie do tego patentu. Ja uparcie się broniłem, bo wydawało mi się, że będę musiał ciągać ze sobą sporo dodatkowego sprzętu, a może zwyczajnie kojarzyło mi się to ze startami szybowców, za którymi niespecjalnie przepadam? Nie bardzo też wiedziałem czy i ile użyć żyłki, jakiej i ile gumy, jak to bezpiecznie zamocować do ziemi - każde małe zagadnienie to była wielka rozterka. W końcu przybrałem się do tematu, poczytałem trochę, ale przede wszystkim skorzystałem z dużej wiedzy i dobrej intuicji Wojtka. Rozpracowany temat jest bardzo łatwy do skopiowania, więc przedstawię dalej gotowy przepis na łatwe stary modelu EDF o wadze około 4kg.
Głównym elementem holu jest 10 metrów gumy lateksowej fi 8mm (średnica wewnętrzna 5mm) kupionej od naszych dalekowschodnich dostawców (przydatne hasła przy wyszukiwaniu: guma, proca, katapulta). Koszt w granicach 100zł, co wydaje się dużo za "kawałek gumki", ale jest niewspółmiernie niewielkim wydatkiem przy kosztach naprawy modeli:
Na obydwu końcach gumy, na podwójny supeł, zamocowałem dwa metalowe kółka (dostępne za kilka złotych w każdym sklepie budowlanym):
Hol jest mocowany do ziemi przy pomocy palika do mocowania smyczy psa, dostępnego w sklepie Jula za 14.99zł
Dla wygody, pomiędzy gumą i jej kółkiem, wpięty mam mały karabińczyk (podobnie jak kółka dostępny w każdym sklepie budowlanym w śmiesznie niskiej cenie):
Końcowy koszt holu to ok. 130zł a czas jego wykonania to raptem 5 minut:
Pozostaje jeszcze dorobić hak do modelu. Na materiał wystarczy odpowiednio oszlifowany i wygięty gwóźdź. Bardzo ważne jest solidne jego zamocowanie (np. w kawałku deseczki sosnowej, przy użyciu dobrej jakości sklejki lub płytki laminatowej) - nie chcemy przecież aby guma wyrwała część modelu albo co gorsza - nie chcemy na lotnisku wystrzelonych z procy, latających gwoździ! Hak należy zamocować trochę przed środkiem ciężkości modelu, mniej więcej tak jak na poniższym zdjęciu - na wysokości krawędzi natarcia skrzydła przy kadłubie:
Na poniższym filmie widać jak sprawdza się hol w modelach rozpiętości ok.1.3m i wadze ok. 4kg:
Warto zauważyć, że jeśli "pomagamy" gumie przy starcie, to trzeba unikać rzucania modelu skierowanego do góry (jak przy starcie z samym silnikiem z ręki), bo dla gumy oznacza to zwiększenie oporu aerodynamicznego i utratę prędkości zaraz na początku startu. Opisaną sytuację widać na powyższym filmie przy starcie pierwszego z modeli. Nawet jeśli trochę strach, to popychamy model przed siebie tak jak to miało miejsce na filmie przy starcie drugiego modelu.
Wystarczy porównać te dwa starty do pokazach wcześniej aby odpowiedzieć sobie na pytanie: czy było warto? A ogólny wniosek z tej historii? Zawsze słuchajcie swoich Mentorów! :)