Pięknym Su-29s 140E ze stajni Sebart'u (relacja z budowy <tutaj>) nie nacieszyłem się zbyt długo. Głupi błąd pilota plus niezbyt rozważne zachowanie współużytkowników lotniska już w siódmym locie doprowadziły do poważnej katastrofy. Model po zderzeniu z wózkiem paralotni stojącym na podejściu do pasa prezentował się tak:

Po dokładniejszym obejrzeniu zniszczeń stało się dla mnie jasne, że naprawa w tym przypadku na pewno nie będzie polegała na sklejeniu "puzzli 3D" - uszkodzenia były zbyt rozległe - wręgi z cienkiej sklejki, balsowe boczki i podłużnice były tak mocno uszkodzone, że dopasowywanie ich wszystkich i sklejanie w całość po prostu mijało się z celem. Oprócz zniszczeń kadłuba uszkodzeniu uległy też skrzydło, maska silnika, kabinka i podwozie.

Nie czując się na siłach aby porządnie odbudować model mogłem praktycznie tylko wystawić za bezcen jego szczątki na sprzedaż. I tak bym zapewne zrobił gdyby nie... kolejny raz sprawdziło się powiedzenie "najlepszych przyjaciół poznaje się w biedzie". Kolega Andrzej wziął sprawy w swoje ręce i wspaniałomyślnie zajął się profesjonalną odbudową.

Po zgrubnym sklejeniu przeze mnie części uszkodzonych elementów Andrzej przygotował szablony wręg kadłuba. Zniszczenia były duże a kadłub jest obły więc "wyprowadzenie" odpowiedniego kształtu nie było proste i wymagało średnio 5 prób na wręgę:

Zeskanowane wręgi posłużyły jako podstawa do zaprojektowania od nowa przedniej części kadłuba:

Następnie Marcin (podziękowania również dla niego, bo zrobił to po kosztach) wyciął na CNC wszystkie nowe elementy. Formatki i całość złożona na sucho prezentowały się następująco:

Poniżej część z misternie zaprojektowanych elementów oraz trzy zdjęcia ze składania całości:

Kolejnym wyzwaniem było doprowadzenie boczków kadłuba do sensownego stanu. Zniszczone elementy musiały być wycięte ręcznie na nowo i dopasowane do boczków. Ogromnym plusem całej odbudowy był fakt, że boczki nie zostały rozerwane. Dzięki temu można było dokładniej i szybciej przeprowadzić odbudowę. Brak boczków jeszcze bardziej utrudniłby sprawę:

Nadeszła w końcu chwila prawdy i problematyczne połączenie "starego" z "nowym". Od góry kadłuba Andrzej dodał płaskowniki węglowe (widoczne na zdjęciu powyżej), których zadaniem było trwałe połączenie starych elementów z nowymi. Poza tym spasował wszystkie nowe elementy i skleił na żywicę z oryginalnymi boczkami kadłuba:

Wstępnie sklejone dwie części kadłuba prezentowały się już naprawdę obiecująco:

Po dodaniu podłużnic balsowych w odbudowanej części kadłuba stare i nowe podłużnice zostały nacięte i połączone płaskownikami węglowymi. Same podłużnice balsowe były zbyt wiotkie. Węgiel miał za zadanie dodać im sztywności i połączyć je w trwały sposób:

Na koniec Andrzej naprawił boczki kadłuba. Kolor balsy niestety się trochę różni i to właściwie jedyny ślad naprawy, który po oklejeniu kadłuba praktycznie w ogóle nie rzuca się w oczy:

Tak naprawiony i oszlifowany kadłub był gotowy do ponownego oklejenia:

Naprawa skrzydła polegała na wycięciu uszkodzonego fragmentu, docięciu częściowych żeber i pokryciu nowym kesonem:

Uszkodzone i wymienione było również natarcie przy końcówce płata:

Po wykonaniu napraw Andrzej pięknie okleił kadłub, następnie odrysował szablony od nieuszkodzonego skrzydła, wyciął z folii identyczne kawałki i okleił skrzydło, które wymagało naprawy. Jakość oklejenia wg mnie identyczna z oryginałem – piękna robota:

Korzystając z „okazji” Andrzej na moją prośbę dorobił też do modelu generatory siły bocznej (SFG). Odważny facet - tak po prostu wziąć piłkę i odciąć końcówki idealnych na tamtą chwilę płatów! Po naprawie zdradził mi, że cięcie nie było idealnie równe, więc musiał dokleić cienki kawałek balsy i doszlifować na równo. Poniżej przymiarka zaprojektowanych specjalnie do Su generatorków, zrobione już mocowanie i w końcu gotowe skrzydła:

Po pracach "projektowo-stolarskich" przyszedł czas na naprawę podwozia, maski i kabinki. Podwozie naprawiłem sam - okleił Andrzej razem z resztą modelu, on też wyszpachlował i przygotował do ponownego lakierowania maskę:

Ja naprawiłem ubytek w kabince. Kabinkę i maskę silnika polakierował Krzysiek (podziękowania) i tak oto wszystkie elementy były gotowe do ponownego montażu:

Gotowy model z dodanymi SFG prezentował się jak poniżej:

Jak widać przy odpowiednich umiejętnościach i ogromie poświęconego na tą sprawę czasu udało się model doprowadzić do stanu praktycznie fabrycznego. Naprawiane skrzydło jest 1g lżejsze (!) niż przed naprawą (nie liczę dodatkowej masy "montażu" pod generatory), reszta modelu jest cięższa o 11g, czyli całość przytyła jedynie 10g (nie licząc SFG) . Wynik genialny przy masie modelu gotowego do lotu w granicach 5,4kg!

Historię Su chciałem Wam przedstawić po pierwsze niejako w podziękowaniu dla Andrzeja, ale również jako przykład, że jeśli się chce to można! Także moi kochani - nie wyrzucajcie i nie palcie swoich uszkodzonych modeli! Może dla Was są bezwartościowe, ale kto inny mógłby się nimi jeszcze cieszyć!

Na samej odbudowie ta historia jednak się nie kończy, minęło kilka miesięcy zimy, następnie kilka kolejnych kiedy nie sposób było nam się z Andrzejem spotkać aż w końcu 17 czerwca 2018 roku zabraliśmy model na lotnisko i wspólnie nacieszyliśmy się widokiem Su będącego ponownie w powietrzu:

Samolot lata wspaniale, dzięki SFG jeszcze lepiej niż wcześniej! "Wing rock" ustąpił całkowicie, teraz już jedyne bujanie skrzydłami w harrierze to drżące ręce pilota w trosce aby ponownie nie rozbić tak mozolnie odbudowanego modelu. Andrzej włożył w to tyle serca, że teraz nie mam innego wyjścia - muszę uważać bardziej niż zwykle i długo jeszcze cieszyć się drugim życiem Su!

Bardzo się cieszę, że ten piękny model znowu lata. Raz jeszcze - dziękuję Andrzeju!

 

Nie masz uprawnień aby komentować.

Publikowane tutaj materiały i zdjęcia stanowią własność ich autorów, nie mogą być kopiowane oraz wykorzystywane bez ich zgody.
Strona niekomercyjna.