Niestety - już wrzesień. Chciało by się powiedzieć "przechlapane". Ja wolę jednak "przelatane" - i taka właśnie była tytułowa, pierwsza wrześniowa środa. Wzięliśmy z Michałem po dniu urlopu i lataliśmy do zmroku. Mając takie możliwości codziennie szybko można by się znudzić, mając taką możliwość 2-3x razy do roku - nie można jej nie docenić!
Na loty zabraliśmy następujące modele:
- RC Factory Edge 540T Hot Red
- ExtremeFlight Extra 300 EXP 48" by Kicior
- Precision Aerobatics Addiction X
- ExtremeFlight Laser EXP 60"
Dzień w/g prognozy zapowiadał się pochmurnie i bezwietrznie, jak się jednak okazało było dość pogodnie i z lekkim wiaterkiem.
Edge latało się jak zawsze bardzo przyjemnie, chociaż podmuchy wiatru przeszkadzały w zawisach i zniechęcały do lądowań "do ręki":
Do lotów Extrą podchodziłem z rezerwą - nie latałem nią około roku, a przy ostatnim spotkaniu z tym modelem miałem pewne problemy z jego opanowaniem. Później przypomniałem sobie, że w międzyczasie zmniejszyłem wychylenia lotek z maksymalnych (50-55st?) do ok. 40st. Od pierwszego startu latało się przyjemnie, chociaż przy zawisie brakowało mi właśnie wychyleń lotek. Ogólnie zresztą przy moich umiejętnościach w zawisie Extra jest nerwuską. Za to harriery , windy - marzenie - nie spotkałem bardziej stabilnego modelu. Michał pokazał mi też ciekawą sztuczkę - jak w czasie płaskiego korkociągu przyspieszyć szybkość obrotów modelu - z naszych samolotów potrafi to tylko Extra:
Addiction jak zwykle leniwszy od Extry, za to jakby stworzony do lotów nisko i powoli - czyli dokładnie tak jak lubię najbardziej. Michał - pomimo że model nie pasuje do jego stylu latania - zawsze powtarza, że Addiction zaskakuje tym jak "trzyma się" powietrza. Na pewno też "brzydal" jest spokojniejszy w zawisie od Extry. Duża powierzchnia i mała waga pozwalają mi również na nieśmiałe próby inverted harriera:
Laser w rękach i z setupem Michała to niezły "przecinak". Szybkim zmianom żyletek i różnym spinom nie było końca. Niskie zawisy "przy nodze" także robiły wrażenie. Model we wprawnych rękach naprawdę "daje radę", do tego stopnia że mimo zapchanego "hangaru" czasem kusi mnie jego zakup:
Loty skończyliśmy po zachodzie Słońca - całodniowe latanie, pogaduchy i oderwanie się od codziennych problemów potrafią naprawdę podładować "wewnętrzne akumulatory". Dzięki Michał za zaproszenie i przekaż teściowej podziękowania za pycha naleśniki! ;-)